W weekend, od 20 do 22 listopada 2009, nad Odrą znów rozbrzmiały dźwięki poezji śpiewanej. Odbył się tu jubileuszowy, V Wrocławski Przegląd Kultury Studenckiej. Podobnie, jak w zeszłym roku, zorganizowano go w pomieszczeniach nieśmiertelnej (choć nieczynnej już) stołówki PWr. Chciałbym przedstawić Wam Przegląd dosłownie i w przenośni „od kuchni”, jako że przez wszystkie trzy dni pomagałem robić kanapki i rozdawać herbatę strudzonym wolontariuszom i wykonawcom.

Przygotowania do imprezy trwały dość długo, na szczęście stołówka nie działa już pełną parą i nie trzeba było lawirować pomiędzy setkami wygłodzonych studentów. Organizatorzy, z pomocą wolontariuszy, w krótkim czasie rozreklamowali Przegląd w mieście, a także uprzątnęli miejsce koncertów. W tym roku patronowały nam wszystkie ważniejsze uczelnie, ułatwiło to trochę dotarcie do potencjalnej studenckiej publiczności.

WPKS rozpoczął się w piątek. Widownia otrzymała smakowity dla ucha kąsek, złożony z zespołów stanowiących wręcz ikonę dzisiejszej piosenki studenckiej. Koncert rozpoczęła laureatka zeszłorocznego przeglądu, Basia Beuth, czarując zgromadzonych ludzi swoim mocnym głosem, po niej na scenę wyszedł zespół Cisza Jak Ta, który – nawiasem mówiąc – spełnił moje oczekiwania odnośnie tego wieczoru, grając "Kołysankę dla Joanny" i "W naszym niebie". Później wystąpili także: Żeby Nie Piekło (z kilkoma świetnymi kawałkami), Grupa Przejście, Tomasz Jarmużewski (niezawodnie porywając publiczność przy pomocy przebojów "Pod słońce" i "Gdzie okiem sięgnąć"), U Pana Boga za Piecem i Na Bani. Piątek stanowił najintensywniejszy, festiwalowy dzień. Na zapleczu kłębiło się mnóstwo artystów, widownia zaś zapełniła się po brzegi. Poświęciliśmy kanapkom mnóstwo pracy, ostatnie zespoły widzieliśmy już tylko kątem oka na ekranach realizatorów.

Sobota miała zupełnie inny charakter, spędziliśmy na stołówce ponad 12 godzin na dwóch koncertach. Pierwszy z nich był konkursem dla wykonawców muzycznych. Przyznam szczerze, że to moja ulubiona część wszelakich festiwali, pozwala bowiem na podpatrzenie nowych trendów, a przede wszystkim na obserwowanie nowych „potęg” poezji śpiewanej w samym ich zarodku. W tym roku pojawiło się kilka zupełnie nowych zespołów. Jako jedna z pierwszych zagrała grupa „Poza Czasem”, prezentując publiczności żywiołowe, łemkowskie utwory „Na potoczku-m prala” i „Oj ty Niczenko”. Jej wokalistka, Marta Wawrzosek, określiła Przegląd jako wymarzone miejsce na debiut sceniczny. I rzeczywiście, sądząc po reakcji widowni, znajdowało się na niej sporo osób zafascynowanych folkiem z beskidzkiego pogranicza. Muzykę w zupełnie innym klimacie przedstawił zespół EKG, grając genialnie norwidowskiego „Pielgrzyma” w interpretacji Kamili Konopczak oraz nieco spokojniejszą, autorską „Sobotnią”. Jak trafili na WPKS? Zapytani o to powiedzieli: „Jesteśmy zwariowaną grupą spod znaku EKG, tworzoną przez przyjaciół, którzy poznali się podczas wyjazdów w góry. Kiedy zbytnio zasapaliśmy się podczas wchodzenia na szczyt, lekarz w schronisku zalecił nam wykonanie badania EKG. Badanie wykazało, że nasze serca biją w tym samym, przyspieszonym tempie, a jego wynik możecie zobaczyć w tegorocznym konkursie na scenie. Choć każde z nas muzykuje sobie mniej lub bardziej dla siebie lub innych, to nasz pierwszy wspólny występ.”. Czarnym koniem konkursu okazały się znów (po tegorocznej „Kropce” w Głuchołazach) Gosia i Kasia z Myśli Rozczochranych Wiatrem Zapisanych. Pomimo drobnych problemów technicznych oczarowały publiczność piosenkami utrzymanymi w mocno turystycznej konwencji. Dość powiedzieć, że podczas ich występu cała sala klaskała, zadziwiające, jakie bogactwo muzyki może wydać z siebie gitara i grzechotka, wespół z dwoma fajnymi głosami! Inne konkursowe zespoły pomijam – albo są już znane szerszemu gronu, albo nie było mi dane ich obejrzeć.

Drugą część soboty stanowił regularny koncert, wystąpiła większość wykonawców, których zaproszono do udziału w realizacji najnowszej edycji CD "W górach jest wszystko co kocham cz. VII". Nie zabrakło oczywiście Apolinarego POlka i Domu o Zielonych Progach. Poetycką i wzniosłą atmosferę wprowadził Maciej Służała. Pewną ciekawostką był występ zespołu „Ze Starej Szuflady”, składającego się z Wojciecha Szymańskiego, Michała Łangowskiego i Adama Łambuckiego. Owa trójka postanowiła uratować od zapomnienia piosenki, które nie zostały nigdy nagrane i powoli znikają ze szlaków i śpiewników. We Wrocławiu zagrali m.in. utwory „Dom, który moją puentą” i „Góry i Ludzie”.

Niedziela przebiegła bardzo spokojnie, wystąpiło sporo znanych wykonawców, aczkolwiek publiczność nie dopisała. Na początku koncertu ogłoszono wyniki konkursu, pierwsze miejsce zdobył zespół Chwila Nieuwagi. Nagrodę publiczności (dla niektórych cenniejszą od złota!) zgarnęły Myśli Rozczochrane Wiatrem Zapisane. Sekcji kanapkowa nie narzekała, bo pracy mieliśmy stosunkowo mało, a można było porozmawiać przy barze z wykonawcami. Jerzy Filar zadedykował nam nawet piosenkę, musiała mu posmakować herbata. Absolutnie magiczny koncert dał Leszek Kopeć, nie spodziewałem się czegoś aż tak ciepłego. A konkretnie – nie wyobrażałem sobie, że można zmieścić tyle uczuć w słowach „A kiedy dom nasz stanie, posiejemy stokrotki i bratki...”. W rozmowach przy barze Leszek okazał się niezwykłym człowiekiem, szkoda, że nie był obecny na poprzednich festiwalach. Niedługo po 20:00 swój występ skończył zespół Czerwony Tulipan, serwując publiczności danie złożone z muzyki, kabaretu i odrobiny czeskiej kultury w tłumaczeniach piosenek Nohavicy. Stołówka opustoszała, było już po wszystkim. Rozpoczęliśmy błyskawiczne sprzątanie, a potem afterparty z gitarą.

Reasumując – tegoroczny WPKS wypadł genialnie, zapraszamy do Wrocławia za rok!

Grzegorz Pietrzak